Kwietniowe spotkanie od początku zapowiadało się bardzo ciekawie. Nie mogło być inaczej, gdyż w centrum dyskusji pojawiła się ubiegłoroczna laureatka Nagrody Literackiej Nike - Zyta Rudzka i jej nagrodzona książka pt. „Ten się śmieje, kto ma zęby”. To zresztą nie jedyne wyróżnienie dla tej powieści. Nagradzając Zytę Rudzką, przewodnicząca jury Inga Iwasiów powiedziała: „wyróżniamy istotną, angażującą czytelniczo prozę, fikcję tak porywającą, że odpowiada na pytania zadawane realności”.
Jak się miało okazać, ta obsypana nagrodami książka wzbudziła żarliwą dyskusję wśród Klubowiczów i od początku zyskała zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Chyba po raz pierwszy, oceny były tak rozbieżne i oscylowały między jedynkami a dziewiątkami.
Swoją refleksją na temat książki, podzieliła się z nami jedna z Klubowiczek, na której powieść Rudzkiej zrobiła ogromne wrażenie:
- „Nie wiem jak to możliwe, że pisarka potrafi tak doskonale zniknąć na kartach swojego dzieła. Nie włącza autocenzury, by się podobać powszechnie. Postać, którą powołuje do życia myśli do nas bez pośrednika. Mówię „myśli", bo tak się czułam podczas lektury – Zyta Rudzka, a właściwie Wera, przesyła strumień świadomości. I wcale nie po to, bym go odkryła, przesyła, jak to i ja zwykłam czynić, sama do siebie. Zyta Rudzka przechwyciła myśli Wery i je spisała, żebym mogła się im przyjrzeć. Oczywiście, jak zechcę. Tekst książki to komentarz dotyczący zaledwie kilku dni, w których wydarza się w życiu Wery coś innego niż zwykle. Śmierć najbliższej osoby, strata ostateczna. I choć jest to nieoczekiwane, szokujące, ona zachowuje się jak zawsze przy innych stratach – chce przeżyć, otrzepać się, umyć i wyjść z domu. Ujść z życiem ze straty. Wera nauczyła się żyć odruchowo, bez pytania losu „za co?" i „czemu?". Nie zostanie niczyim wzorem, nie dba o to zresztą. Bierze i daje, dostaje i oddaje, traci i zyskuje, słucha i odpowiada, wszystko ostro, szybko i do końca - co pomyśli, zrobi. Jest inna niż ja, nie rozumiałam jej, śmiałam się, oburzałam, dziwiłam, odsuwałam się, aż w końcu pojęłam kim jest i dałam jej moje współczucie, choć jej nie zależało. Kiedy znika współczucie, znika też człowiek, tego znikania należy się bać. Jest gorsze niż strata. Zyta Rudzka pozwoliła żyć tej Werze, by dać mi czas na odnalezienie współczucia dla niej. Pozwoliłam Werze żyć, tak jak chce. Co mi tam. Nie stracę”.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów powieści, okazał się język –dosadny i nie stroniący od wulgaryzmów. Dla jednych to zdecydowanie mocna strona książki, a dla drugich wprost przeciwnie. Na koniec jeszcze jedna opinia naszej Klubowiczki: „ Mnie książka Rudzkiej nie podeszła, choć doceniam język – wulgaryzmy mi nie przeszkadzały, to odkrywanie nowych znaczeń, jego dobitność i kondensację doceniam. Bohaterka też zapada w pamięć. Ale narracyjnie mnie nie porwała”.
W obliczu tak różnych opinii nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć po naszą kwietniową lekturę, by wyrobić sobie na jej temat własne zdanie.
Na kolejne spotkanie zapraszamy 23 maja na godz.19.00